Paweł Dobrowolski Paweł Dobrowolski
904
BLOG

Anonimizacja wyroków to szkodliwa bzdura!

Paweł Dobrowolski Paweł Dobrowolski Polityka Obserwuj notkę 9

Anonimizacja orzeczeń sądowych publikowanych w internecie to działanie na szkodę Polaków. Utrudnia nam rozliczanie władzy sędziowskiej, zmniejsza bezpieczeństwo fizyczne i bezpieczeństwo obrotu gospodarczego, zwiększa liczbę fałszywych zeznań oraz zachęcą do głębszej interwencji polityków w sądy.

 

Wzorem bardziej rozwiniętych państw udostępniliśmy orzeczenia naszych sądów w sieci. Wzór ten ma swe źródła w angloamerykańskim wymiarze sprawiedliwości, którego przejrzystość budziła zdumienie i aprobatę zagranicznych obserwatorów, od co najmniej XVIII wieku.

Ale jawność wdrożyliśmy tak, żeby jak najmniej naświetlić nasze wymierzanie sprawiedliwości. Pozbawiliśmy publikowane w sieci orzeczenia informacji o stronach procesu – usuwamy z nich m.in. imiona i nazwiska oraz nazwy spółek. Gdy znajdziesz orzeczenie opublikowane przez polskiego sędziego, to będzie to sprawa […] przeciw […]. Przynajmniej tak, było do niedawna, teraz zamiast trzech kropek zazwyczaj dają inicjał – tj. jeden inicjał, bo dwa to ponoć za dużo jawności.

Bez informacji o stronach sporu obywatele nie sprawdzą czy sędziowie sprawiedliwie orzekają. Jawność imion i nazwisk pozwalają ustalić status społeczno-ekonomiczny, koneksje towarzyskie i polityczne osób stających przed sądem. To nie są nieistotne niuanse jak twierdzą niektórzy polscy sędziowie. To jest krytyczna informacja, która obywatelom pozwala ocenić czy w danej sprawie sprawiedliwości stało się zadość, a sędzia zasługuje na reputację prawego. Bez tych informacji nie dowiemy się, czy za podobne przestępstwo syn burmistrza, dostaje podobny wyrok jak syn rolnika! Nie dowiemy się czy bogaci są podobnie osądzani jak biedni! Nie dowiemy się czy rodziny działaczy politycznych są w sądach traktowane jak zwykli obywatele, czy też na specjalnych prawach! Jawność spraw sądowych, by była jawnością faktyczną, a nie teoretyczną, nie może wymagać obecności dziennikarza na każdym posiedzeniu sądu, musi opierać się o możliwość badania orzeczeń przez dziennikarzy i innych obywateli, na podstawie badania wyroków wiele tygodni, miesięcy i lat po wydaniu wyroku.

Podobnie nazwy firm, które truły konsumentów, zanieczyszczały nasze rzeki i powietrze, wprowadzały na rynek niebezpieczne zabawki czy oszukiwały klientów nie są tajemnicą handlową czy osobistą. To są istotne informacje, które dotyczą milionów Polaków. Mamy prawo wiedzieć, którzy przedsiębiorcy zostali w sądach uznani za niebezpiecznych dla naszego życia, zdrowia i mienia, a którzy uczciwie nam służą.

A przede wszystkim ta kontrola jest potrzebna, nam obywatelom demokratycznego państwa do demokratycznej kontroli władzy. Sądy to władza. A władza, której nie rozliczają obywatele to tyrania. W demokracji, sędziów jak każdą władzę potrzebujemy rozliczać. W zależności od sposobu zorganizowania danej demokracji rozliczać ich będą w różnych proporcjach i korzystając z różnych mechanizmów pozostałe władze, tj. władza wykonawcza i prawodawcza oraz obywatele. Rozliczanie sędziów, przez innych sędziów, jak by chcieli nasi sędziowie zdecydowane nie wystarczy! Quis custodiet ipsos custodes… mości sędziowie?

Samo rozliczanie sędziów przez pozostałe władze jest nieodłączną częścią podziału władz. Po to dzielimy władze, by siebie nawzajem rozliczały. Sejm i rząd wpływają na sądy ustawami, na przykład zwiększając minimalny okres pozbawienia wolności za jakieś przestępstwo, gdy uznają, że sędziowie są zbyt pobłażliwi (a potem je obniżają, gdy uznają nasze więzienia za przepełnione), uchwalają też budżety sądów, w tym wynagrodzenia, itp. Ale choć rozliczenie sędziów przez pozostałe władze jest nieuniknione, to niesie ryzyko dla niezależności sędziów. Dlatego w demokracji można i trzeba możliwie szeroko do rozliczenia władzy sędziowskiej zatrudnić obywateli.

W USA treść wszystkich jawnych wyroków może być udostępniona w internecie w wersji pozwalającej na pełne przeszukiwanie. Nie publikuje się informacji takich jak numery prawa jazdy, karty social-security, kont bankowych, jednostek chorobowych, telefonów itp. Ponadto nie podlegają publikacji wyroki z kategorii dotyczących nieletnich, bezpieczeństwa państwa, itp.

Amerykanie mając dostęp do takich informacji są w stanie nie tyko samodzielnie wyrobić sobie pogląd na to jak wymierzana jest sprawiedliwość, ale również żyć łatwiej i bezpieczniej. Oprócz informacji potrzebnych do oceny władzy, sądy generują ogrom informacji przydatnych do oceny innych obywateli, na przykład:

– Czy pracodawca, u którego chce się zatrudnić był pozywany przez pracowników i byłych pracowników za niezapłacone wynagrodzenie? Czy wygrywał czy przegrywał te sprawy?
– Czy pracodawca, u którego chce się zatrudnić kobieta, był pozywany za molestowanie seksualne pracownic?
– Gdy bierze kredyt hipoteczny może sprawdzić, który bank najczęściej przegrywał pozwy wytoczone przez jego klientów.
– Czy lekarz do, którego idzie na zabieg był pozywany za błędy lekarskie?
– Czy producent żywności, u którego chce złożyć zamówienie do swojej restauracji był pozwany, za niedotrzymanie norm produkcji?
– Czy człowiek, z którym chce założyć spółkę, miał jakieś sprawy w sądzie?
– Czy człowiek, od którego chce kupić nieruchomość miał jakieś sprawy w sądzie w związku z tą nieruchomością.

Większa dostępność informacji zwiększa fizyczne bezpieczeństwo i bezpieczeństwo obrotu gospodarczego. Pragmatyczni Amerykanie korzystają w celu m.in. z informacji zawartych w wyrokach. Nie ma się, co oburzać na takie postawienie sprawy. Sądy są miejscem, gdzie publicznie oceniane są uczynki i charaktery obywateli, a wiedza tam tworzona jest naszą własnością.

Jednak w Polsce elity nie chcą pozwolić, by obywatele zadbali sami o siebie. Dbać o nas ma wyłącznie światła władza. I dba o nas z takim skutkiem, że Marcin Plichta uprzednio skazany za przestępstwa gospodarcze założył Amber Gold i oszukał dziesiątki tysięcy obywateli. Bo u nas władza uznała, że umieszczanie wyroków w internecie z podaniem nazwiska Pana Plichty i mu podobnych, będzie krzywdą dla jego prywatności. A tysiące Polaków, które straciły oszczędności życia, teraz mogą sobie, co najwyżej poczekać na wieloletni proces w sprawie Amber Gold.

Owszem są państwa rozwinięte, chociażby sąsiadujące z nami Niemcy, gdzie publikowane w internecie wyroki są anonimizowane. Jednak nie jest to, żaden argument za anonimizacją. Niemcy mają sprawny wymiar sprawiedliwości, któremu ufają. A my mamy niesprawny wymiar sprawiedliwości, któremu nie ufamy. Niemcy mogą sobie pozwolić na chowanie informacji z sądów przed obywatelami, bo już mają sprawne państwo. My nie mamy. Potrzebujemy zwiększenia jawności w sądach, ponad poziom, który jest w Niemczech.

Wmawianie nam przez polskich prawników, że nie powinny interesować nas strony sporu, bo ważny jest jedynie tok rozumowania sędziego oraz wynik rozprawy to jeden z odruchowych sposobów ograniczenia jawności w sądach. Bezosobowe i wyprane z rzeczywistych wydarzeń orzeczenia to pokłosie XIX wiecznych europejskich teorii prawniczych. Teorie te, może pasowały do przed-demokratycznej Europy. Wtedy poznawano, kto pan, a kto cham, po tym, że władza się nie musi tłumaczyć, decyduje, wedle sobie jedynie znanych sposobów a reszta ma się potulnie dostosować. Ale w XXI wieku w Polsce budującej demokratyczne zwyczaje orzeczenia wyabstrahowane z osób, stanu faktycznego i argumentów stron to szkodliwy przeżytek.

Szkodzi nie tyko nam, ale i sędziom. Sędziowie się dziwią, że media i obywatela opowiadają niestworzone historie o wyrokach. Jak żeście wyprali orzeczenia z treści, co do osób i faktów osądzanych zdarzeń i zostawili „gołą” decyzję to się nie dziwcie, że obywatele nie rozumieją wyroków. Media pozbawione podstawowych informacji o tym, co zaszło w sądzie podają najbardziej głośne wyjęte z kontekstu informacje, bo takie informacje są im dostępne. Pierwsze bulwersujące informacje poddane w mediach, nie rozwijają się w dalsze mniej sensacyjne, a rozbudowane o istotne szczegóły doniesienia, bo do nich trudno dotrzeć nawet najbardziej wytrwałym dziennikarzom. Schowaliście je przed nami!

Przy okazji utrudniliście edukację prawniczą obywateli. Zwykły człowiek w życiu kieruje się normami społecznymi, a nie prawnymi. Regularne i bogate w fakty doniesienia medialne mogłyby, jeśli nie zmniejszyć rozziew pomiędzy normą społeczną a prawną, to przynajmniej mogłyby uwrażliwić Polaków na jego istnie. Ale wy wolicie, dawać wyabstrahowane orzeczenia, zawierające abstrakcyjne dedukcje, przebogato obwieszone numerami paragrafów i artykułów.

A dobre sądy to też fakty z życia i emocje. Potrzebne emocje! Możemy się cieszyć, że sprawiedliwość jest dziś wymierzana, w sposób uporządkowany i wyważony w sądzie, a nie jak onegdaj kijem w głowę, nożem w brzuch i szablą na odlew. Jawny proces ma dla społeczeństwa wartość nie tylko informacyjną, ale również terapeutyczną. Zwłaszcza w głośnych sprawach, które rozpalają emocje. Fakt, że sprawiedliwości publicznie stało się zadość, fakt, że wiemy jak doszło do wymierzenia sprawiedliwości pozwalają zaspokoić potrzebę wymierzenia kary za naruszenie norm społecznych. Dla zachowania pokoju społecznego koniecznym jest by wiadomym było, że sprawiedliwości dzieje się zadość. Żadna społeczność nie może istnieć bez poczucia panującej weń sprawiedliwości. I nie dotyczy to wyłącznie głośnych i bulwersujących spraw. Sędziowie codziennie służą obywatelom wymierzając w naszym imieniu sprawiedliwość. Również w tych mniejszych i zupełnie drobnych sprawach.

Zrozumienie jak działają sądy, jak i dlaczego dochodzą do takiego a nie innego orzeczenia stanowi ważną gwarancję sprawiedliwości. Zrozumienie to, jest podstawą zaufania, które legitymizuje autorytet sądów. A bez zaufania obywateli pozowanie na autorytet jest li tylko uzurpacją. Utrudnianie obywatelom zrozumienia pracy sądów podkopuje autorytet sędziów. Chcecie lepszej oceny sądów wśród Polaków? To ułatwcie nam dostrzec jak sędziowie wymierzają sprawiedliwość.

Pełna jawność wyroków ułatwi również pracę sędziom i podniesie jakość orzekania. Jawność wyroków utrudnia składanie fałszywych zeznań. Strony i świadkowie, gdy są anonimowi dla obywateli przebywających poza sądem mogą się pokusić o mówienie nieprawdy. Gdy jednak będą wiedzieć, że nie tylko obecni na sali, ale również cała społeczność, w której żyją, na co dzień może poznać, co zeznali w sądzie, będą mniej skłonni składać fałszywe zeznania. W interesie sprawiedliwości jest, by prawdomówności strzegła jak największa liczba obywateli.

Na te wszystkie korzyści odpowiedź jest zawsze ta sama: ludzie nie chcą by ich sprawy z sądu były roztrząsane publicznie. To brednia. Wymierzanie sprawiedliwości nie jest prywatną sprawą. Jawność postepowań sądowych istnieje, by obywatele mogli wyrobić swoje własne zdanie o tym czy w danej sprawie sprawiedliwości stało się zadość oraz czy wymiar sprawiedliwości jest sprawiedliwy. Internetowy dostęp do orzeczeń ułatwia obywatelom rzeczywistą kontrolę wymierzania sprawiedliwości. Jest to ważny cel społeczny, któremu nie mogą stać na przeszkodzie poczucie wstydu osób skazanych.

Rozumiem, że pijany kierowca może chcieć utrzymać wiedzę o swym zachowaniu w ścianach sali sądowej i w tajemnicy przed pracodawcą, rodziną i sąsiadami. Ale interes ogółu w zrozumieniu jak pijani kierowcy są traktowani przez wymiar sprawiedliwości i możliwość potwierdzenia, że obowiązujące prawo jest sprawiedliwie wymierzane są ważniejsze od poczucia wstydu osób łamiących prawo. Rozumiem, że początkujący aferzysta z wyrokami na koncie za swoje pierwsze przekręty chce uchodzić za przestrzegającego prawo przedsiębiorcę by wspiąć się na wyżyny swojego „fachu”. Ale bezpieczeństwo obywateli jest ważniejsze od prywatności przestępców.

Co do godności osób poszkodowanych na przykład zgwałconych, wystarczy dobrze stosować przepisy o wyłączeniu jawności rozpraw — wyroki z rozpraw prowadzonych za wyłączeniem jawności nie były i nie będa publikowane. Jeśli trzeba, można zmienić przepisy o wyłączaniu jawności rozpraw. Prede wszystkim zaś należy zmienić praktykę ich stosowania, każdorazowo wyczerpująco informując strony o tym, dlaczego nie można lub można wyłączyć jawność danej sprawy.

Dekadę temu wmawiano nam, że wyroków sądu się nie komentuję. Demokratyczna praktyka rozbiła ten niedobry zwyczaj. Teraz przed nami wyzwanie udostępnienia Polakom pełnej treści wszystkich jawnych wyroków.

W latach 1989-91 pracował z profesorem Sachsem. Absolwent Harvardu. Od 1995 zajmuje się doradztwem gospodarczym - pomaga zarządom i właścicielom spółek w podejmowaniu strategicznych decyzji. W tym czasie brał udział w ponad pięćdziesięciu transakcjach kupna i sprzedaży spółek, z czego około dwudziestu doszło do skutku na łączną sumę ponad 1 miliarda euro. Ekspert Instytut Sobieskiego oraz Warsaw Enterprise Institute. Autor koncepcji wprowadzenia do polskiego porządku prawnego Publicznego Wysłuchania. Pomiędzy rokiem 2011-2013 prezes Forum Obywatelskiego Rozwoju, gdzie 10-krotnie zwiększył liczbę współpracowników oraz po raz pierwszy w historii FOR doprowadził do wzrostu środków pozyskiwanych od darczyńców. Opublikował raport szacujący dług publiczny Polski na powyżej 200% PKB, książkę pt. „Podstawy Analizy Finansów Firm” wydaną nakładem Stowarzyszenia Księgowych w Polsce oraz kilkadziesiąt raportów i artykułów o ekonomii politycznej reform. Członek zespołu ministra sprawiedliwości ds. nowelizacji prawa upadłościowego. Strażak w Ochotniczej Straży Pożarnej.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka